Sustainability 3.0 – czyli o co chodzi w placemakingu

Osobiste podsumowanie Placemaking Week Europe 2019 w Walencji

Moim osobistym tematem przewodnim podczas Placemaking Week Europe 2019 w Walencji okazało zrównoważenie, oparte przede wszystkim na bardzo głębokim szacunku i zrozumieniu, bez którego nie można podchodzić do miasta (a tak naprawdę do człowieka). Drugie słowo klucz to współistnienie widoczne na poziomie infrastruktury – ponowne wykorzystanie już istniejącej tkanki, adaptowanie, szacunek dla tego co powstało przed nami, również 20 lat wcześniej czy przed chwilą, bo to wszystko jest czyjąś historią. Widoczne to było również na poziomie społecznym, przez włączanie na najwyższym poziomie – na etapie planowania i użytkowania. Na kilka dni zanurzyłam się w tym zrównoważeniu, szacunku, współistnieniu i włączaniu i muszę przyznać, że bardzo mi ten świat odpowiadał.

Zacznę od dwóch historii – jednej o włączaniu, bo to temat, z którym przyjechałam do Walencji, a drugiej o szacunku.

WŁĄCZANIE

Zagadnienie, o którym opowiadałam i o którym najczęściej piszę, czyli potrzeba włączania dzieci w decydowanie o własnej przestrzeni był obecny na Placemaking Week Europe codziennie. Dla mnie największym odkryciem były warsztaty z Urban95 (projekt fundacji Bernarda van Leera) prowadzone przez Hannah Wright. Podczas majowej konferencji w Antwerpii chciałam zobaczyć VR pokazującą jak wygląda świat z wysokości 95 centymetrów przygotowaną przez tę fundację wspólnie z Arupem, jednak nie udało się. Za to w Walencji miałam okazję doświadczyć wersji analogowej, która zrobiła na mnie niesamowite wrażenie – przez połączenie skuteczności i prostoty. Dostaliśmy maseczki na tyczkach wysokości 95 cm i poszliśmy do miasta, aby go doświadczać z tej wysokości. Nie wiem dlaczego nie wpadłam na to wcześniej sama, pewnie dlatego, że nie opowiedziałam moim dzieciom o problemie, aby mogły go rozwiązać w najprostszy i najbardziej oczywisty sposób ? Dzięki warsztatowi doświadczyłam części tego, o czym mówiłam w mojej prezentacji i co do tej pory znałam tylko z opowieści mojej córki. Polecam! Zniżcie się na minutę do poziomu 95 cm i porównajcie swoje odczucia z tymi, które macie z codziennej, dorosłej wysokości. Zupełnie inaczej widzi się, słyszy i czuje świat wokół.

SZACUNEK

Jeśli chodzi o szacunek największym odkryciem był dla mnie projekt Topio zrealizowany w Salonikach, o którym opowiadała Vivian Doumpa. Młodzież przejęła we władanie teren własnej szkoły zmieniając go tak, by mieć ochotę tam przebywać. Jednym z zadań było wykonanie graffiti na murze wokół szkoły. A ponieważ był on już otagowany i pomalowany, trzeba było zaprojektować taki wzór, który uszanowałby już istniejące ślady. Zrobili to wspólnie z artystami tworząc smoka (zdjęcie poniżej, @Callie Vei). Jako osoba przyzwyczajona do rzeczywistości w której najmłodszymi anonimowymi śladami wartymi ochrony (bo owszem, jeśli coś jest stworzone przez znanego artystę, to zniszczenie takiego dzieła ma szansę wywołać dyskusję wcześniej) są ślady ostatniej wojny, byłam zupełnie oczarowana. Szczególnie biorąc pod uwagę, że w Grecji śladów historii nie brakuje, więc każdy taki ślad przeciwstawiony starożytnej historii wygląda niezwykle świeżo.

LA MARINA

Osobny rozdział to La Marina w Walencji, gdzie odbywał się Placemaking Week Europe.

Opiekunowie projektu podkreślali, że La Marina powstała z dbałością o to, by nie dotknęła jej gentryfikacja i, jak twierdzą, udało się. Miejsce przyciąga wszystkie grupy społeczne, organizuje wydarzenia kulturalne, w tym roku otwarto również ogólnodostępny pływający basen.

Jednego z festiwalowych dni karmił nas foodtruck Cocinas Migrantes. To kolektyw, który promuje różnorodność kuchni walenckich emigrantów, traktując to jako sposób na włączenie ich w ekonomiczne, społeczne i kulturalne życie miasta (czyli trochę jak moja ukochana warszawska Kuchnia Konfliktu – kto nie zna, niech się dowie – dla której z Walencji przywiozłam w prezencie książkę i fartuch Cocinas Migrantes).

A w skali mikro zrównoważenie to kubeczki uśmiechające się logo La Mariny i mówiące: „No soy plastico, soy vegetal”.

W La Marina ślady włączania i wykorzystywania już istniejącej tkanki widoczne są na każdym kroku. Budynek, w którym odbywało się wydarzenie to La Base, jeden z obiektów, który powstał z okazji regat o Puchar Ameryki w 2007 roku. Hala była bazą dla zwycięskiego zespołu – Alinghi i wtedy nazywała się Base de Alinghi. Podobno zgodnie z umową po regatach zespół miał dopilnować jej rozbiórki, ale nigdy się to nie wydarzyło. Obiekt stał pusty przez lata, aż miasto zaadaptowało go na działania kulturalne. Teraz posłużył za główną bazę wydarzenia.

La Marina była świadkiem nie tylko Pucharu Ameryki. Kilka lat później zorganizowano tu wyścigi Formuły 1 – i temu wydarzeniu zawdzięcza inny opuszczony obiekt – La Pergola. Altana, wtedy miejsce obserwacji wyścigów, przez lata stała zapomniana. Teraz służy jako scena dla zespołów muzycznych.

Ślady przeszłych wydarzeń, to również asfalt wokół La Base, gdzie cały czas namalowany jest tor F1. W tym roku doszło jeszcze oznakowanie pokazujące jak dotrzeć do poszczególnych obiektów, w których odbywał się Placemaking Week Europe.

Wszystkie te elementy istnieją obok siebie, tworząc historię tego miejsca. A jego historia liczy się od wczoraj, od dziś rana, od teraz.