Kiedy miasto będzie do mnie pasować?

Tekst wystąpienia podczas sesji “Miasto dla wszystkich” na Kongresie Polityki Miejskiej , 2019

Przyznam się, że długo zastanawiałam się jak podejść do tematu dzieci i miasta. Myślałam czy ma to być historia o wykluczeniu czy o potrzebie włączania. Z jednej strony przeczytałam niedawno w Gazecie Prawnej, że gdyby traktować prawo w Polsce literalnie, to rodzic powinien płacić mandat za wyprowadzenie z domu dziecka poniżej 7 roku życia. Jednocześnie mam dzieci i widzę ile swoim postrzeganiem wnoszą do mojego świata i jak ich potrzeby zabawy czy uczenia się w gruncie rzeczy są takie jak moje. Dlatego chcę mówić o możliwościach, choć w tej historii pojawią się również ograniczenia.

Naturalnie dzieci są mniejsze i słabsze niż my dorośli. Podczas pobytu na Placemaking Week Europe w Walencji uczestniczyłam w warsztatach holenderskiej fundacji Bernarda van Leera – z kijkami długości 95 cm wyszliśmy na ulicę. Eksperyment polegał na tym, że na minutę musieliśmy zniżyć się do wysokości 95 cm i odkrywaliśmy jak z tej perspektywy wygląda świat. Doświadczyłam wtedy tego, co dotychczas znałam z opowieści mojej córki. Sama przekonałam się jak na jej wysokości śmierdzą spaliny, jak brudna jest ulica i jak groźni wydają się dorośli.

Ale czy zauważyliście, że postrzeganie miasta przez dziecko to nie mapa googla z siatką ulic, ale mapa zmysłów? Dla mojej córki miasto to opowieść – mapa zdarzeń, osób, zapachów czy odgłosów. A czy zauważyliście kiedyś jakim problemem są dorośli? Infrastruktury i łączących się z nią zagrożeń można się nauczyć. Jednak w starciu z nami, dorosłymi dziecko nie ma żadnych szans. Potrafimy przepychać się na ścieżce rowerowej, by pierwszemu ruszyć spod świateł, blokować wyjście z tramwaju czy idąc ławą z przeciwnej strony nie pozwalać przejść przez ulicę na przystanek.

Czas mija, a moja córka cały czas nie lubi sama jeździć do szkoły. Powód? Po prostu się nudzi. Jej głowa pracuje non-stop i chciałaby, żeby otoczenie dostarczało jej ciekawych bodźców. Daję jej więc zadania, np. liczenie niebieskich kurtek w tramwaju. Dzięki temu ostatnio po przyjściu do szkoły już nie wysłała mi smsa „jestem”, ale „15”.

Oczywiście to się zmieni, kiedy dorośnie. Jednak nie traktujmy dzieciństwa jak katar, który sam minie. Przecież wszyscy potrzebujemy zabawy – a dzieci to najlepsi eksperci. Pytajmy dzieci, dajmy im prawo do decydowania o sobie i swojej przestrzeni, bo sami też możemy na tym skorzystać. Dziś możemy nauczyć się od nich zabawy, stworzyć bardziej przyjazną przestrzeń również dla nas samych, a jutro społeczeństwo potrafiące świadomie o sobie decydować. Pytajmy je! Może wtedy zaczniemy je zauważać w przestrzeni miejskiej.

Kielce, listopad 2019